Podominikański kościół pw. św. Jakuba - pomnik polskiej kultury
Początki budowli w północno-wschodnim narożu Rynku giną w mrokach dziejów. Badacze, powołując się na dawne przekazy, wysuwają hipotezę, że mogła tu kiedyś stać pogańska świątynia słowiańskiej bogini Żywii, opiekunki miłości, życia i całej natury.
Inni widzą tu pierwszy kościół miejski z czasów księcia Mieszka Plątonogiego (Laskonogiego, zm. 1211) - syna Władysława Wygnańca i Agnieszki z Babenbergów, wnuka Bolesława Krzywoustego, twórcy księstwa raciborskiego, a pod koniec życia pana na Krakowie i dzielnicowego władcy Polski. Książę miał ożywione kontakty z dworem kastylijskim za sprawą ożenku jego siostry Ryksy śląskiej (zm. ok. 1185) z królem Kastylii Alfonsem VII Imperatorem (zm. 1157).
Dzięki koligacjom rodzinnym Mieszko miał dotrzeć do Santiago de Compostella w hiszpańskiej Galicji - miejsca spoczynku i zarazem kultu św. Jakuba Większego, celu pielgrzymów podążających Szlakiem Jakubowym. Jednym z przystanków na tej pątniczej drodze jest właśnie raciborski kościół, oznaczony od 2020 r. symboliczną muszlą. Dodajmy tu, że w Raciborzu na Rynku archeolodzy znaleźli jedną z ośmiu znanych średniowiecznych muszli jakubowych na ziemiach polskich. Nie brak też głosów, że gościem na raciborskim dworze księcia Mieszka był sam święty Dominik Guzmán (zm. 1221), założyciel Zakonu Braci Kaznodziejów (dominikanów).
Z tym zgromadzeniem związana jest dobrze udokumentowana historia kościoła pw. św. Jakuba. W spisie klasztorów dominikańskich z 1303 roku, sporządzonym przez Francuza o. Bernarda Gui (tak, to ten słynny inkwizytor z Imienia róży Umberto Eco), a ułożonym według starszeństwa, Racibórz jest po klasztorze w Elblągu, założonym w 1239 roku, a przed poznańskim, założonym w 1244 roku. Jego powstanie należy wiązać z księciem Mieszkiem zwanym Otyłym, wnukiem wspomnianego Mieszka Plątonogiego, zięciem słynnego Konrada Mazowieckiego (tego od sprowadzenia Krzyżaków do Polski). Władca dużego Górnego Śląska, a zatem pięciu zjednoczonych grodów Racibórz, Opole, Bytom, Cieszyn i Koźle, tuż przed śmiercią w 1246 roku zapisał dominikanom raciborskim dwieście grzywien srebra. Było to niezwykle hojne jak na ówczesne czasy uposażenie, umożliwiające podjęcie budowy gotyckiego kościoła oraz mniszej klauzury.
Zanim jednak do tego doszło, wspomnijmy burzliwe wydarzenia z 1241 roku, kiedy to cała południowa Polska, od Sandomierza przez Kraków, Opole i Wrocław, padła pod najazdem hord mongolskich. Jedynym wyjątkiem był ocalały z tej pożogi Racibórz, gdzie wśród braci kaznodziejów przebywał kanonik krakowski Wincenty z Kielczy (zm. 1262), późniejszy dominikanin, przeor raciborskiego konwentu, współautor - jak podnoszą uznani polscy mediewiści - zaginionej kroniki dominikańskiej, z której czerpał wiadomości Jan Długosz. W tejże kronice znajdował się opis klęski oręża śląskiego pod Legnicą z pierwszym polskim zdaniem. Brzmi ono Gorze szo nam stalo, co oznacza, że stało się nam wielkie nieszczęście. Miał je wypowiedzieć poległy na legnickich polach książę Henryk Pobożny na widok odwrotu wojsk opolsko-raciborskich pod dowództwem wspomnianego księcia Mieszka Otyłego. Relację z tragedii zdał w Raciborzu Wincentemu ocalały z pogromu przyboczny rycerz Henryka, Jan Iwanowic.
Wyjaśnijmy od razu, dla usprawiedliwienia, że górnośląski władca nie stchórzył w krwawym starciu, lecz padł ofiarą fortelu mongolskich wojowników Batu-Chana - wnuka Czyngis-Chana i założyciela Złotej Ordy, a owo zdanie Długosz przeniósł na karty swoich Roczników, czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego. Racibórz jawi się więc jako miejsce, gdzie zredagowano na piśmie pierwsze polskie zdanie!
Istnienie kościoła i klasztoru dominikanów potwierdza w Raciborzu wydany w 1258 roku dokument fundacyjny księcia Władysława opolsko-raciborskiego, brata Mieszka Otyłego. Konsekracja kościoła, dokonana przez biskupa Tomasza I Zarębę, miała miejsce w kwietniu 1258 roku. Jako patroni, poza św. Jakubem, wymieniani są: Najświętsza Maria Panna, św. Jan Ewangelista, św. Stanisław, św. Dominik i Wszyscy Święci.
O randze świątyni świadczy fakt, że jej podziemia kryją szczątki dwóch z czterech władców dużego Górnego Śląska - Mieszka Otyłego i jego brata Władysława, za którego czasów władztwo górnej Odry znalazło się u szczytu potęgi. Założyciel linii, Mieszko Plątonogi, spoczywa w krypcie św. Leonarda na Wawelu, a jego syn Kazimierz w kościele norbertanek w Czarnowąsach.
Klasztor dominikanów w Raciborzu, silnie związany z konwentem krakowskim, promieniował na południową Polskę jako ośrodek nauki i kultury.
Kiełkowała tu myśl zjednoczenia rozbitej na dzielnice monarchii Piastów. W dokonania księcia Władysława wpisały się projekty zjednoczeniowe. Trudno dziś powiedzieć, czy górnośląski władca myślał tylko o władzy senioralnej czy też sięgał planami dalej, czyli złączenia ziem polskich pod jednym berłem i restytucji korony Polski.
Bez wątpienia wpływ na jego poglądy miał raciborski przeor Wincenty z Kielczy z rodu Odrowążów, współpracownik biskupa krakowskiego Iwo Odrowąża, świadek na dokumentach władcy, ponadto hagiograf św. Stanisława, autor dwóch redakcji jego żywota, związanych z kanonizacją polskiego męczennika, a także hymnu Gaude Mater Polonia (dawniej śpiewanego przez polskie rycerstwo po wygranej bitwie, a dziś na uczelniach na inaugurację roku akademickiego). W nich to Wincenty rozwinął obszernie myśl zjednoczeniową, pisząc w Żywocie większym (Vita s. Stanislai, Vita maior, 1257-1261): - Lecz tak jak moc Boża uczyniła święto ciało biskupa i męczennika takim, jakim było, bez śladu blizn, a świętość jego objawiła się znakami i cudami, tak też w przyszłości dla jego zasług przywróci do dawnego stanu podzielone królestwo, umocni je sprawiedliwością i prawdą, opromieni chwałą i zaszczytem.
Na wyobraźnię księcia Władysława, cieszącego się dużym szacunkiem piastowskich krewniaków, musiał mocno oddziaływać inny passus ze cytowanej wyżej Żywota, w którym Wincenty pisze: - Bóg bowiem (…) zachowuje wszystkie insygnia królewskie, w mianowicie koronę, berło i włócznię, schowane w skarbcu katedry w Krakowie, który jest siedzibą królewską, aż przyjdzie ten, który powołany jest przez Boga tak jak Aaron i dla którego są one odłożone.
Władysław - jak ów Aron - nie sięgnął co prawda po polską koronę, ale uczynił to jego siostrzeniec, syn Eufrozyny opolskiej, Władysław zwany Łokietkiem, król od 1320 roku. Wybitny monarcha wywodzi się więc po kądzieli z Raciborza.
W dzieje raciborskiego konwentu wpisany jest również Peregryn, prowincjał zakonny, wybitny kaznodzieja oraz - z nominacji papieża Jana XXII - inkwizytor diecezji wrocławskiej i krakowskiej. Z treści bulli wynika, że urząd ten powierzono duchownemu nieskazitelnego życia, wykształconemu w prawie i kaznodziejstwie, by kazaniami mógł nawracać odstępców.
Do 1706 roku klasztor należał do prowincji polskiej. Potem czeskiej. W 1810 roku został sekularyzowany przez władze pruskie. Przetrwał więc ponad 550 lat! W latach 1823-1829 zburzono zabudowania klasztorne, po których nie zachował się żaden ślad w ikonografii. Zajmowały część obecnego targowiska. Dziś możemy jedynie oglądać mały fragment krużganku klasztornego zaadaptowanego na zakrystię. Tereny klasztorne przekazano pułkowi ułanów pruskich. Był tu plac ćwiczeń a w sąsiedztwie stajnie. Po wojsku pozostał budynek ujeżdżalni dla koni, obecnie hala targowa.
Pożar miasta z 1300 roku strawił pierwszy kościół i zabudowania klasztorne.
Świątynia została rychło odbudowana. W przeciwieństwie do pierwotnej zyskała znacznie większe prezbiterium oraz wieżę. Kolejny raz kościół spłonął w 1574 roku w największym w historii pożarze Raciborza. Podczas odbudowy wprowadzono do architektury renesansowe sklepienia. Zasadnicza bryła pozostała w stanie nienaruszonym. Podobnie postąpiono podczas przebudowy po pożarze z 1637 roku. W późniejszym okresie świątynię wzbogacono o elementy baroku, głównie w wyposażeniu wnętrza. W 1874 roku kościół przebudowano w stylu pseudoromańskim, zachowując wiele elementów gotyku. W tej szacie trwa do dziś.
Kościół ma trzy krypty: pod kaplicą św. Krzyża z pochówkami Gaszynów, pod kaplicą różańcową i pod kaplicą Walentego.
Niestety, tajemnicą pozostaje miejsce spoczynku władców. Być może kiedyś uda się je odnaleźć, co mogłoby dostarczyć cennego materiału kostnego wykorzystywanego współcześnie do badań DNA.
Mimo zniszczeń wojennych z 1945 roku (pastwą płomieni padł ołtarz główny), zachowało się interesujące wyposażenie wnętrza. W kaplicy szkaplerznej znajduje się, powstały w 1659 rokiem, ołtarz Radosnej Tajemnicy Matki Boskiej, dzieło Salomona Steinhoffa. Dolny, przywieziony z Rzymu obraz Matki Boskiej zdobi teraz boczną ścianę kaplicy Różańca. Na jego miejsce wstawiono współczesne malowidło z przedstawieniem Matki Boskiej Piekarskiej. Powyżej znajduje się malowany na drewnie obraz „Widzenie św. Dominika”, na którym zakonnik otrzymuje szkaplerz z rąk Najświętszej Marii Panny. Po bokach umieszczono figury świętych zakonu kaznodziejskiego. Cały ołtarz oplata Drzewo Jessego - drzewo genealogiczne Jezusa.
Niezwykle interesująca jest dekoracja kaplicy Gaszynów, dobrodziejów konwentu, którzy pod kaplicą urządzili swoją kryptę grobową. Z tematyką pasyjną i bogatą ornamentyką, będącą najwcześniejszym na Śląsku przykładem takiego zdobnictwa, dzieło nieznanego mistrza italskiego działającego w Krakowie wzbudza dziś żywe zainteresowanie historyków sztuki. Poniżej znajduje się ołtarz Św. Krzyża, wykonany z czarnego marmuru dębnickiego, dłuta Salomona Steinhoffa.